Thomas
P. Lowry, John W.G. Wellham, „Atak na Tarent.
Preludium do Pearl Harbor”, Bellona, 2004 r.
Latem
1940 roku, po upadku Francji, Wielka Brytania pozostała sama na
froncie z faszyzmem (oprócz oczywiście sojuszników, których
przyjęła na swoim terytorium). Było źle ale na Morzu Śródziemnym
było jeszcze gorzej. Flota brytyjska musiała zabezpieczyć teren od
Gibraltaru po kanał Sueski mając za przeciwnika liczniejszą i
nowoczesną marynarkę wojenną Włoch. Gdyby tego było mało owa
włoska flota stacjonowała dokładnie pośrodku morskich linii
komunikacyjnych, na północ od ważnej bazy na Malcie, w porcie
Tarent.
Jednak
Brytyjczycy mieli jeden atut – lotniskowce i przygotowanych do
walki pilotów lotnictwa morskiego. Niestety samoloty, które mieli
do dyspozycji wydawały się zabytkami. Podstawowym samolotem
torpedowo – bombowym był Fairey Swordfish, dwupłatowy, powolny
samolot, który najlepsze lata miał już za sobą. Lubili go jego
piloci, którzy chwalili jego zdolności lotne i niezawodność,
jednak nawet na początku drugiej z wojen światowych głównym
atutem Swordfisha, zwanego Stringbag (siatką na zakupy ze
względu na oplatający jego skrzydła system zastrzałów i linek)
byli jego piloci i agresywna taktyka ich dowódców.
Zwłaszcza gdy chodziło o zaatakowanie Tarentu, głównej bazy floty
przeciwnika.
Jedyną
szansą na zaatakowanie i zneutralizowanie Włochów było właśnie
wykorzystanie samolotów. Atak lotniczy był jedynym, który miał
szanse się udać. Już przed wojną planowano ataki lotnicze na
porty wojenne. Liczne ćwiczenia i symulacje udowadniały, że taki
atak jest nie tylko możliwy ale może być skuteczny. Tym bardziej,
że włoski Tarent posiadając doskonałą obronę przed atakiem z
wody i z powietrza w czasie dnia, w nocy nie miał osłony
myśliwskiej, gdyż Włosi dopiero myśleli nad stworzeniem jednostek
myśliwców nocnych. W tej sytuacji, przy nocnym ataku, nawet
dwupłatowe torpedowce nie pozostawały bez szans.
Książka
„Atak na Tarent” to opowieść, zgodnie z tytułem, właśnie o
ataku na Tarent, ataku, który nie tyle zainspirował, co sugerują
niektórzy, co z pewnością upewnił Japończyków co do bardziej
znanego znanego zaatakowania amerykańskiej floty Pacyfiku w Pearl
Harbor.
Niewątpliwym
atutem publikacji jest jej współautor John W.G. Wellham, pilot
jednego ze Swordfishy, które zaatakowały Tarent. Jednak mimo tak,
zdawałoby się, osobistego stosunku do tematu książka jest bardzo
obiektywną analizą, zawiera rozdziały opisujące zarówno sytuację
i wyposażenia floty brytyjskiej jak i marynarki włoskiej, jak i
omówienie sytuacji na Morzu Śródziemnym przed listopadem 1940 roku
i krótko po nim.
Krótko
mówiąc - Mimo przeciwności losu atak powiódł się i 21
przestarzałych, powolnych Stringbagów uszkodziło poważnie
trzy włoskie pancerniki i spowodowało sporo zniszczeń w porcie.
Brytyjczycy stracili tylko dwa samoloty, jedna załoga uratowała się
i trafiła do niewoli, dwóch lotników zginęło.
Najważniejsze
afekty zwycięstwa Brytyjczycy odczuli później. Przestraszeni
możliwościami lotniskowców Włosi przenieśli główną bazę
swojej floty do dużo bezpieczniejszego portu w Neapolu, a to
spowodowało, że już do końca wojny była ona zbyt daleko by
stanowić realne zagrożenie. Co ciekawe inny efekt był mniej
oczywisty ale z punktu widzenia wojny ekonomicznej nie bez znaczenia.
Mussolini zachwycił się możliwościami lotniskowców i natychmiast
rozkazał przebudować jeden ze statków (bazę wodnosamolotów) na
lotniskowiec. Ten nigdy nieskończony projekt pochłonął siły i
środki, deficytowe w wojennej Italii.
Ostanie
rozdziały książki to analiza japońskich przygotowań i ataku na
Pearl Harbor. Japończycy myśleli o lotniczym ataku na amerykańską
bazę dużo wcześniej, co ciekawe atak ten przewidzieli już
analitycy zaraz po Wielkiej Wojnie, a sami Amerykanie przeprowadzali
manewry z atakiem lotniczym na swoją bazę. Za każdym razem udane!
Trudno więc mówić o dosłownym skopiowaniu brytysjkiego planu.
Admirał
Yamamoto, dwoódca sil japońskich, z pewnością nie inspirował się
atakiem na Tarent, jednak udana brytyjska akcja pokazała w praktyce
że samoloty i lotniskowce są realną siłą co z pewnością
pomogło mu podjąć decyzję. W ten sposób kilkadziesiąt razy
większy atak na okręty amerykańskie w Pearl Harbor i amerykańska
odpowiedzi – atak bombowców z lotniskowca na Tokio i zatopienie
japońskich lotniskowców pod Midway (pierwsza bitwa na morzu
stoczona tylko przez samoloty) ostatecznie przeniosły wojny morskie
na kolejny etap – lotniskowcowych grup uderzeniowych.
W
moim osobistym 6-gwiazdkowym rankingu: mocna 5.
Zubek
Ps.
Ponieważ książkę wydała Bellona nie obyło się bez żenujących
błędów. Tym razem radzę nie czytać recenzji z tylnej okładki.
Pełna jest błędów udowadniających, że można napisać coś
takiego nie czytając książki a nawet będąc absolutnym ignorantem
w poruszanej przez nią dziedzinie (istnieje niewielkie,
statystyczne, prawdopodobieństwo że mogła to być ignorantka).