Cytat jakiś ciekawy

- Panie Antoś, tego jeszcze nie było! Dwa, panie Antoś, dwa dostałem. Podstawili się, panie Antoś, podstawili pod same lufy. Jeden od razu wyskoczył ze spadochronem, jak mu przygrzałem, a drugi trochę później. Jakby się jeszcze trzeci podwinął to bym i jego spruł, bo amunicji miałem do licha. Ale heca panie Antoś! Widzisz „Dziubek”, twój starszy kolega pokazał ci co potrafi. Jeśli chcesz, udzielę ci lekcji jak należy dwóch Niemców za jednym zamachem ukatrupić.
„Dziubek” skrzywił się, przymrużył oczy i odpowiedział spokojnie:
- Nie trzeba, Kazek. Widzisz ja również dwa zestrzeliłem i również dwaj piloci wyskoczyli ze spadochronem. Jeśli chcesz to raczej ja dam ci lekcje”.

Bohdan Arct „Niebo w ogniu”, Wydawnictwo MON, 1982 rok.

Wojenne historie

Wojenne historie

piątek, 29 września 2017

Szalony J. na wojnie


Dillard Johnson „Szalony J. Wyznania jednego z najniebezpieczniejszych amerykańskich żołnierzy wszech czasów”, Wydawnictwo AMBER, 2013 rok

Książkę przeczytałem w dwa dni ale tylko dlatego, że silą mnie odrywały inne zajęcia. Tak naprawdę to łatwa i przyjemna lektura, która „sama się czyta”. Z jednym „ale”, trzeba po prostu lubić wojenne opowieści albo chociaż gry wideo w których strzela się bez opamiętania i dziesiątkami zabija wrogów.

Bo to książka o wojnie z 2003 roku, kiedy to wojska koalicji ale przede wszystkim Amerykanie, weszły z hukiem do Iraku szybko wygrywając wojnę, by potem systematycznie przegrywać pokój. Zresztą o tym w książce jest niewiele, bo druga obecność głównego bohatera w Iraku to rzeczywiście zmaganie się z rebeliantami ale znów raczej wspomnienia żołnierza niż rozważania humanisty.

No dobrze, od początku książka to wspomnienia sierżanta piechoty armii amerykańskiej. Jak to bywa w takich wypadach zaczyna od dzieciństwa, by skończyć współcześnie. Główna cześć jego powieści dotyczy czasu wojny w Iraku właśnie. Sierżant dowodził transporterem pancernym Bradley i brał udział w naprawdę krwawych walkach.

Bowiem wojna w Iraku to nie była wojna równego z równym. Naprzeciwko broniącej się, dużej i wydawałoby się doskonale wyposażonej armii irackiej stały wojska mniej liczne ale uzbrojone w najnowszą i najbardziej skuteczną broń.

Sierżant J. wielokrotnie napisał, że zdarzało mu się być we właściwym miejscu ale o niewłaściwym czasie albo odwrotnie, to samo dotyczyło zresztą jego przeciwników. W każdym razie J. i jego załoga w ich Bradleyu, którego nazwali „Carnivore” (mięsożerca – taki zresztą ma tytuł oryginalne wydanie książki) przyciągali kłopoty niczym magnes. A gdy już przyciągnęli to radzili sobie z nimi całą dostępną bronią – 25 mm działkiem z pociskami ze zubożonego uranu, karabinami maszynowymi, karabinkami, pistoletami, pociskami kierowanymi, a jak trzeba było, a zdarzało się to często, to i bronią zdobyczną.

Wojna w Iraku i o tym właśnie napisał Szalony J. najwyraźniej pokazała przewagę armii zawodowej, nowoczesnej i umiejącej używać swojego uzbrojenia, która nawet na wrogim terenie wygrywała z broniącą swojego państwa armią poborową, gorzej wyszkoloną i wyposażoną.

Oczywiście wojenne wspomnienia to nie tylko krwawe walki ale także anegdotki i chwile wzruszenia gdy sierżant J. żegna się z załogą i kumplami z innych oddziałów przed walką, której mogą nie przeżyć. To także walka z rakiem z którym sierżant walczył zaraz po wojnie.

Oczywiście wrażliwszym czytelnikom mogą nie spodobać się opisy masakrowania irackich poborowych, którzy atakowali Bradleja Szalonego J. w nierównej walce ale to była wojna i jak napisał sierżant J. - „Zabijałem tych, którzy chcieli zabić mnie”, no a on był żołnierzem i jechał tam gdzie posłało go dowództwo.

W książce jest sporo ciekawych zdjęć ale naprawdę słabej jakości.

Jest także, chętnie wypatrywany przez niektórych ;-) wątek polski. Jedno z dzieci Szalonego J. urodziło się z porażeniem mózgowym. Gdy sierżant jechał do Iraku jego żona przyjechała do... Polski. Polacy odkryli bowiem nowatorską metodę rehabilitacji, dodatkowo rehabilitacja w Polsce była znacznie tańsza niż w Stanach.


W moim rankingu 6-gwiazdowym – książka dostaje mocną 4 + za odważny język i lekkość czytania.

wtorek, 3 stycznia 2017

Cyrk nad Afryką

Bohdan Arct „Cyrk Skalskiego”
Wydawnictwo Bellona, 2006 rok, wysłuchana z audiobooka

Bohdan Arct łączył w sobie dwa talenty. Był doskonałym pilotem myśliwskim w czasie 2. wojny światowej, a gdy zaczął spisywać swoje wspomnienia okazał się także utalentowanym pisarzem. 

Oczywiście już wcześniej miał do tego ciągoty, to przecież posiłkując się tworzonym przez siebie pamiątkowym albumem eskadry napisał właśnie „Cyrk Skalskiego”.

Bowiem Bohdan Arct był członkiem i jednym z pilotów tej słynnej polskiej eskadry.

Był rok 1943, polscy piloci myśliwscy mają w Anglii coraz mniej pracy. Niemcy już nie latają nad Anglię w dzień, a myśliwskie wyprawy nad kontynent coraz rzadziej napotykają samoloty Luftwaffe. Lotnicy nudzą się i z radością przyjmują propozycję przerzucenia zespołu myśliwskiego do Afryki gdzie wsparłby międzynarodowe siły lotnicze walczące z Włochami i Niemcami.

Ze zgłoszonych kilkudziesięciu pilotów wybrano 15 najlepszych, kolejni mieli zastępować tych pierwszych co trzy miesiące. Dowódcą eskadry, zwanej Polskim Zespołem Myśliwskim (Polish Flight Team), został kapitan Stanisław Skalski.

16. marca pierwsza polska szóstka odbyła lot bojowy nad Afryką.

Polscy piloci, wchodzący w skład 145. dywizjonu RAF (międzynarodowego) przez pierwsze dni mieli pecha nie trafiając na przeciwników. Jednak już 28. marca odnieśli pierwsze zwycięstwa strącając 2 bombowce Ju-88. Później było już tylko lepiej. Polacy dysponując lepszymi samolotami (Spitfire Mk IX był szybszy i mógł latać na wyższych pułapach) latali zazwyczaj w górnej osłonie brytyjskich formacji. Ich zadaniem było zaatakować i rozbić zespoły osłony myśliwskiej nieprzyjaciela i wywiązywali się ze swoich zadań wyśmienicie. Dysponując tylko sześcioma samolotami często atakowali wielokrotnie liczniejszego wroga, część jego myśliwców zestrzeliwując, resztę przepędzając. W czasie najbardziej owocnej potyczki polski zespół zestrzelił 6 nieprzyjacielskich myśliwców.

Sukcesy polskich myśliwców zostały zauważone przez sprzymierzeńców i eskadrę zaczęto nazywać Cyrkiem Skalskiego od nazwiska jej dowódcy. Cyrkiem nazywano wybitne zespoły myśliwskie utworzone wokół swoich dowódców już podczas Wielkiej Wojny. Do tego historycznego grona dołączyli Polacy walczący w Afryce.

Ogółem Cyrk Skalskiego zestrzelił na pewno 25 samolotów wroga, a jego najbardziej skuteczny pilot, por. Horbaczewski mógł nazywać się afrykańskim asem mając na koncie 5 nieprzyjacielskich maszyn. Polacy stracili tylko jednego pilota, por. Wyszkowskiego, który zestrzelony dostał się do niewoli.

Polską eskadrę, Polski Zespół Myśliwski, rozwiązano 22. lipca 1943 roku. 11 jej pilotów wróciło do Wielkiej Brytanii gdzie wrócili do polskich dywizjonów. Trzej, w tym dowódca, pozostało w basenie Morza Śródziemnego, obejmując dowództwa nad jednostkami brytyjskimi. Także to świadczy o renomie jaką miał Cyrk Skalskiego. Brytyjczycy niechętnie oddawali swoich żołnierzy pod dowództwo obcokrajowców. Jednak doświadczenie i dokonania Polaków musiały robić wrażenie.

Książka Arcta, a w zasadzie książeczka bo to „Żółty tygrys” to świetnie napisana opowieść o losach i walkach Cyrku Skalskiego. Pełna jest anegdot pisanych przez jednego z jego pilotów. Jednak Bohdan Arct stara się zachować bezstronność i dystans historyka wobec wydarzeń, przez co opowieść, przy szacunku dla dokonań eskadry jest... skromna. Co zdaje się być cechą prawdziwych wojowników.

Dodatkowym walorem jest nakreślenie przez autora tła całego konfliktu w Afryce, co pozwala zrozumieć czytelnikowi co i dlaczego robili tam polscy piloci i dlaczego akurat wtedy byli potrzebni.

Serdecznie polecam, nawet w audio, choć przeczytanie zajmie pewnie mniej czasu ;-)


W moim osobistym 6-gwiazdkowym rankingu: mocna 5 +