Kevin Ivison „Saper”, SIW Znak, 2013 rok
To opowieść o życiu żołnierza, który wiedziony impulsem i podziwem dla zespołów saperskich wybrał, jak się wydaje, jedną z najtrudniejszych karier w wojsku brytyjskim. Drogę, która w konsekwencji doprowadziła go do końca kariery i napisania tej książki.
Powód napisania książki najbardziej oddaje jej oryginalny tytuł: „Red One. A bomb disposal expert on the front line” („Czerwona Jedynka. Saper na linii frontu”; tłumaczenie moje autorskie, oddające ducha), gdyż cała książka kręci się wokół akcji w Iraku, na odcinku drogi zwanym Czerwoną Jedynką.
Cała historia autora, jego trafienie do wojska, wybór specjalizacji, wcześniejsza służba i doświadczenia na innych frontach są tylko drogą do Czerwonej Jedynki. To, o czym pisze później, jest jej konsekwencją, tak jak samo jej napisanie.
Kevin Ivison nie był zwykłym saperem. Od momentu, w którym poznał w czasie służby w Północnej Irlandii żołnierzy z zespołu rozbrajania min pułapek, sam chciał zostać kimś takim. I konsekwentnie tak kierował swoją wojskową karierą, przez wiele kursów specjalistycznych, które zaliczało niewielu z kursantów. Ostatecznie autor stał się ekspertem od rozbrajania IED (Improvised explosive device, Improwizowane ładunki wybuchowe), najgroźniejszej broni używanej przez rebeliantów Irackich i Afgańskich przeciwko wojskom koalicji. Z opowieści wynika, że jest to rodzaj takiego super sapera, który działa w pojedynkę, ale jest otoczony całym kordonem pomocników i zespołów ochrony.
Nie zdradzę jakoś specjalnie żadnej tajemnicy i nie popsuję przyjemności czytania, gdy przedstawię, jak ważny w swojej pracy jest taki ekspert. On sam przedstawia jedną ze swoich akcji niemal w pierwszych akapitach książki. Po pierwsze, idąc do wykrytej bomby IED dysponuje własnym zespołem, zakłócaniem elektronicznym, robotami, podoficerami rozpoznania. Drugim kordonem jest oddział, który zabezpiecza otoczenie pod kątem kolejnych ładunków. Kolejny oddział zabezpiecza perymetr przed dostępem ludności cywilnej i wypatruje ew. obserwatorów zamachowców. Uzupełniają ich czołgi i wozy pancerne tworzące zarówno osłonę jak i punkty dalekiej obserwacji. Nad całą sceną krążą śmigłowce bojowe, a nad nimi samolot szturmowy Tornado, które mają za zadanie rozpoznanie i skuteczny atak w razie jakiejkolwiek aktywności rebeliantów. I to wszystko dla jednego sapera idącego rozbroić jeden ładunek podłożony pod drogą!
Bo ekspert od rozbrajania IED to żołnierz-specjalista niesłychanie cenny. Jego doświadczenie, w wypadku Brytoli zdobywane także w Irlandii, czyni go kimś niezbędnym na wojnie, którą siły regularnego wojska toczą ze źle uzbrojoną partyzantką, dla której podstępne uderzenie jest jednym z niewielu możliwych sposobów walki. W ten sposób każdy wyjazd patrolu czy konwoju zaopatrzeniowego jest zagrożony przez atak przy pomocy IED. A rozbraja je i uczy jak wykrywać takie zagrożenie właśnie Bomb disposal ekspert i jego zespół.
Największą sprawą Kevina była bomba na odcinku drogi Czerwona Jedynka, gdy jeden z ładunków eksplodował niszcząc pojazdy konwoju i zabijając żołnierzy, a natychmiast odkryto drugi, który, jak się wydawało, czekał na akcję ratunkową.
Teraz najważniejszym graczem stał się on i jego zespół. Niestety, jak się okazało, ani armie świata nie różnią się od siebie, ani waga pracy na wysuniętej placówce i w skrajnym zagrożeniu, ani cenność Kevina i jego zespołu nie okazały się takie ważne. Wskutek błędów dowództwa i kwatermistrzostwa w kluczowym momencie zawiodły, z zupełnie banalnych powodów, środki techniczne i na polu walki został człowiek i bomba.
I to na prawdziwym polu walki, bo tym razem nie było pełnej osłony, czołgów i samolotów, był za to agresywny tłum cywilów i padające z ukrycia strzały, trupy przyjaciół w zniszczonych pojazdach i presja czasu.
Nie zdradzę zbyt wiele gdy napiszę, że skończyło się dobrze, choć nie do końca. Dla Kevina Ivisona była to misja, która, jak sam to napisał, zużyła wszystkie jego pokłady odwagi. Żeby to zrozumieć trzeba przeczytać to, co sam napisał (sam, bo książka nie wygląda na napisaną przez ghostwritera). O emocjach, które odczuwał, o swoim strachu i o tym, jak przełamywał go, by zmusić się do działania.
„Czerwona Jedynka” była jedną z ostatnich akcji autora w Iraku. Na szczęście kończyła się jego zmiana i mógł wrócić do spokojnej służby garnizonowej. I tu zaczyna się najbardziej tragiczna część opowieści. Tytułowy saper-ekspert po przeżyciach wojennych nie może się znaleźć w normalnym życiu. Dręczą go koszmary i wspomnienia, a system nie potrafi mu pomóc. Lekarze i wojskowi psycholodzy nie zauważają jego problemu każąc czekać „aż samo przejdzie”. I to wszystko w armii, która ma ogromne negatywne doświadczenia z żołnierzami, którzy byli poddawani stresowi bojowemu. Po wojnie o Falklandy więcej brytyjskich żołnierzy popełniło samobójstwo niż zginęło w czasie samych działań bojowych!
Autor opisuje jak skuteczną pomoc znalazł dopiero po opuszczeniu wojska, dopiero cztery lata po swojej najważniejszej akcji, już jako weteran. Jednym z elementów terapii stało się napisanie książki.
Tej właśnie, która stała się opowieścią o saperze-specjaliście, o wojnie w Iraku, bezdusznym i głupim systemie, w którym żołnierze dokonują bohaterskich czynów, bo ich dowódcy zaniedbują swoje obowiązki. Dla mnie symbolem tej opowieści stał się przewód za 10 funtów. Jeśli chcecie się dowiedzieć dlaczego, przeczytajcie „Sapera”.
Coś dla tych, którzy uważnie obejrzeli okładkę książki.
Pisanie listów do różnych instytucji i firm zawsze uważałem za stratę czasu, bo jeszcze chyba nie dożyliśmy czasów, gdy głos pojedynczego obywatela czy konsumenta wart będzie dla nich choć napisania odpowiedzi. Są jednak takie chwile, że ciekawość i jakiś rodzaj wzburzenia powodują, że zwalczam swoją niechęć:
„(...) Z dużą ciekawością nabyłem wydaną przez Wasze wydawnictwo książkę Kevina Ivisona “Saper” To niezwykła książka i serdecznie gratuluję jej wyboru.
Mam jednak pytanie. Cała książka poświęcona jest brytyjskiemu saperowi, który pełnił służbę w brytyjskiej armii, wśród brytyjskich żołnierzy. W swoich wspomnieniach przez niemal wszystkie przypadki odmienia brytyjskich żołnierzy.
To dlaczego na okładce znajduje się amerykański saper? I żeby nie było mowy o pomyłce w opisie okładki jest odwołanie do praw autorskich U.S. Army?
Gdy rozmawialiśmy na ten temat z kolegami ze stowarzyszenia wpadliśmy na dwie hipotezy.
Może Wasza graficzka, Magdalena Zawadzka, nie powinna robić takich rzeczy, bo się nie zna, a z nieznanych powodów nie poprosiła o konsultację? Może to wina wydawnictwa, które zleciło wykonanie okładki nie dając Pani Magdalenie Zawadzkiej żadnej informacji o książce?
Padł też domysł bardziej cyniczny. Jeden z naszych kolegów dopatruje się w tej okładce chwytu marketingowego, po prostu opowieści o amerykańskich żołnierzach mogą sprzedawać się lepiej, a więc takie drobne oszustwo może zwiększyć sprzedaż. Ja osobiście nie chcę w to wierzyć.
Będę wdzięczny za wyjaśnienie tej sprawy, bo chciałbym moim czytelnikom wyjaśnić stanowisko wydawnictwa”.
Oczywiście odpowiedź, mimo że powołałem się na Wasz autorytet, nie nadeszła...
Mimo to -
W moim osobistym 6-gwiazdkowym rankingu: 5+