François-Emmanuel
Brézet „Karl Dönitz Ostatni Führer”, Muza S.A. 2012 rok.
Kolejna
trudna książka. Oczywiście nie w ten sposób trudna jak pamiętniki
Kesselringa, które pełne samousprawiedliwiających się kłamstw
zniechęcają do lektury. Tutaj autor przedstawia obraz żołnierza,
oficera marynarki oddanego swojej ojczyźnie i walce. Ostatni
rozdział poświęca próbie odpowiedzi na pytanie, czy Dönitz był
zbrodniarzem wojennym i czy należy mu się szacunek równy innym
wielkim dowódcom.
Okręty
podwodne od swojego powstania jako broń nie cieszyły się najlepszą
opinią. Reguły wojennej gry fair przetrwały na morzu dłużej niż
na lądzie i istniały jeszcze na początku I wojny światowej.
Później dopiero nastąpiły czasy nieograniczonej wojny podwodnej.
Młody oficer Karl Dönitz zakończył I wś jako dowódca jednego z
niemieckich U-Bootów na Morzu Śródziemnym, gdzie dostał się, z
częścią swojej załogi, do niewoli. Ale nie zapomniał nauki, jaką
wyciągnęły Niemcy z tej wojny – okręty podwodne to broń groźna
i skuteczna.
Niemcom
po Wielkiej Wojnie nie było wolno posiadać i budować okrętów
podwodnych. Jednak starali się jak mogli obchodzić ten zapis. M.in.
niemieccy specjaliści budowali okręty podwodne w hiszpańskich i
fińskich stoczniach.
W
związku z tym, gdy w 1935 roku, zgodnie z traktatem
angielsko-niemieckim, Niemcy mogły przystąpić do budowy swej floty
podwodnej (równej tonażem 45% brytyjskiej), szybko z pochylni
stoczniowych zaczęły schodzić nowe okręty. I od 1935 roku dowódcą
tej floty został, całkowicie oddane temu rodzajowi broni Karl
Dönitz.
To
on forsował tezę, że okręty podwodne mogą być bronią
ofensywną. I mogą prowadzić walkę, która rozstrzygnie losy wojny
na zachodzie. Dönitz potrzebował tylko wielkiej floty. Liczył, że
wojnę wygra 300 U-Bootów (co znaczyło ok. 100 okrętów podwodnych
na „linii frontu”). I o tą wielka flotę walczył przez całą
wojnę.
Jest
oczywiste, że większość książki poświęcona jest historii
„bitwy o Atlantyk” ofensywy U-Bootwaffe, która była oczkiem w
głowie Dönitza. Jej zmienne losy pokazują, że wahały się raz
na korzyść aliantów, raz sprzyjając Niemcom.
Nigdy
jednak niemiecka flota podwodna nie potrafiła zrealizować celu,
jaki stawiał sobie admirał – odcięcia Wielkiej Brytanii od
dostaw drogą morską – w tamtych czasach jedyną możliwą.
Cały
czas toczyła się walka pomiędzy zmieniającą się techniką
(wykrywanie okrętów podwodnych i coraz lepsze środki ataku na
transportowce i ich eskortę)i taktyką walki („wilcze stada”
kontra zespoły eskortowe).
Autor
dość szczegółowo omawia poszczególne etapy walki, przyczyny i
skutki zwycięstw i porażek. Mnie jednak zaciekawił jeden, nowy dla
mnie, element tej układanki. Karl Dönitz przez całą wojnę musiał
być „lobbystą” (we współczesnym rozumieniu) budowy okrętów
podwodnych. Niemcom, którzy gwałtownie rozbudowywali całą armię,
brakowało środków do zaspokojenia apetytów poszczególnych broni.
Musieli wybierać pomiędzy rozbudową m.in. sił pancernych,
lotnictwa, marynarki wojennej.
A
to nie wszystko. W pewnej chwili okazuje się, że problemem są...
robotnicy. Wykwalifikowani robotnicy potrzebni byli nie tylko do
budowy nowych okrętów, ale także do ich remontowania. To krótka
kołdra, bo dobry robotnik jak dobry marynarz wymaga solidnego
doświadczenia, a na to trzeba czasu.
I
to był kolejny paradoks wojny podwodnej Dönitza: im więcej miał
okrętów i im bardziej były nowoczesne, tym mniej miał czasu na
szkolenie ich załóg. W konsekwencji jego najlepsze U-Booty
obsadzały najmniej doświadczone i wyszkolone załogi, a jego
najlepsi dowódcy ginęli wraz ze swoimi U-Bootami na Atlantyku zanim
mogli przejąć bardziej doskonałą broń.
Kolejna
cześć „...Ostatniego Führera” to Karl Dönitz dowodzący całą
niemiecką flotą i pupil swojego wodza. Dönitz uczestniczył w
naradach sztabowych i wtrącał się we wszystkie sprawy, które
uważał za ważne dla marynarki wojennej, a że niemal wszystko co
działo się na frontach miało wg niego taki związek... Dodatkowo
był całkowicie zapatrzony w postać Führera i zgadzał się z
każdą jego decyzją, podobnie jak on za błędy winiąc
„generałów”. Dzięki takiej postawie, gdy Hitler po kolei
zraził się do całego swojego „dworu”, to na niego padł
wątpliwy zaszczyt zostania ostatnim Führerem III Rzeszy po śmierci
„wodza”.
Po
wojnie w całości odsiedział karę więzienia za zbrodnie wojenne i
stał się postacią... kontrowersyjną. Jedni woleli w nim widzieć
wielkiego dowódcę marynarki i kogoś kto utrzymuje kontakt z
weteranami Kriegsmarine, inni kogoś, kto wysyłał do nierównej
walki młodych marynarzy i do końca podtrzymywał w Hitlerze mit
cudownej broni podwodnej. Kogoś, kto rozkazywał wykonywać wyroki
śmierci na dezerterach już po zakończeniu wojny!
Czy
Karl Dönitz był wizjonerem wojny podwodnej i doskonałym jej
dowódcą, czy raczej sługą nazizmu, zapatrzonym w Hitlera i jego
idee zbrodniarzem wojennym? Autor stara się przedstawiać historię
na tyle rzetelnie, że można samemu wyrobić sobie zdanie.
W
moim osobistym 6-gwiazdkowym rankingu – dobra 4 z +
Książkę
dostałem od swojej bratowej, autorki bloga
http://poleczkazmigdalami.blogspot.com/,
która ma ją od samego wydawnictwa, za co również serdecznie
dziękuję.